Herbata z korzenia mniszka lekarskiego, ostropestu, buraka i NAC (N-acetylocysteina) to inne świetne środki wspomagające wątrobę. Wsparcie układu limfatycznego . Ponieważ Twój układ limfatyczny pomaga przetwarzać toksyny i odpady oraz usuwać je z organizmu, daj mu trochę dodatkowego TLC podczas oczyszczania organizmu z pasożytów.
Wyczytałam również, że można ich się łatwo pozbyć przez dwudniowe oczyszczanie organizmu. Wystarczy 50ml koniaku i 50ml rycyny. Pijemy na czczo w sobotę (potrzebny cały weekend do spokojnych spacerów w ustronne miejsce) i powtarzamy w niedzielę.
Nie przerywaj wtedy stosowania ziemi okrzemkowej, ponieważ przyśpiesza ona oczyszczanie. W tym czasie (tak, jak i podczas całego procesu oczyszczania organizmu), należy stosować dietę dostarczającą dużej ilości błonnika i opierającą się na świeżych warzywach i owocach. Pozbywając się pasożytów z układu pokarmowego, możesz
Idealnie nadaje się również do oczyszczania organizmu, pomagając pozbyć się szkodliwych bakterii i pasożytów. Ziemia okrzemkowa posiada wiele właściwości, które są wykorzystywane w różnych gałęziach przemysłu. Jedną z takich właściwości jest owadobójcze działanie oraz nietoksyczność ziemi okrzemkowej dla ludzi i zwierząt.
Detoxyn – naturalny preparat oczyszczający organizm z pasożytów i patogenów! Wspiera działanie flory bakteryjnej, wspomaga wątrobę oraz trawienie. Dzięki zawartości 11 składników , w tym DigeZyme® skutecznie odtruwa i oczyszcza organizm od wewnątrz, jak również wspomaga układ immunologiczny.
dokładne gotowanie mięs i ryb, dbajmy o mycie rąk po kontaktach ze zwierzakami czy pracą w ogrodzie, usuwajmy potencjalne pasożyty z warzyw, które chcemy spożywać na surowo. Możemy zrobić to na dwa proste sposoby: z wykorzystaniem octu jabłkowego, który zwalcza pasożyty i robaki żyjące w naszym układzie pokarmowym.
Oczekiwana książka Nadieżdy Siemionowej już dostępna w naszym sklepie. Kliknij tu, by ją zamówić. Książka „Szkoła Zdrowia – uwolnij się od pasożytów i żyj bez nich” wywołuje duże zainteresowanie. Wiele osób pyta o informacje w niej zawarte. Aby uchylić rąbka tajemnicy prezentujemy kilka faktów związanych z Autorką i
O8DI. Nawet 80 proc. z nas może być zarażonych pasożytami [ Szacuje się, że nawet 80 proc. z nas może mieć pasożyty. To one powodują, że czujemy się źle. Co dziesiąta osoba zarażona jest tasiemcem, a co siódma glistą ludzką. Większość pasożytów żeruje w układzie pokarmowym. Utrudniają nam normalne funkcjonowanie, pozbawiają nasz organizm składników odżywczych. Wydzielają też toksyny, które upośledzają komórki i zaburzają prawidłowe funkcjonowanie narządów wewnętrznych. Pasożytami można się zarazić poprzez jedzenie niedomytych owoców i warzyw, drogą kropelkową i w czasie zabawy ze zwierzętami. Często są na nie narażone dzieci. Jakie są domowe sposoby na pozbycie się pasożytów z organizmu? Zobacz galerię Na następnym slajdzie obejrzysz WIDEO Zobacz też: Odtrutka dla wątroby. Pij szklankę dziennie
Jak stosowałem metodę Siemionowej – osobiste doświadczenia. Książka „Szkola Zdrowia...” Nadieżdy Siemionowej jest dostępna na polskim rynku już od października 2007. Dochodzą nas słuchy, że sporo ludzi już stosowało jej kurację. Gabinet medycyny naturalnej AMIS z Leżajska poinformował nas telefonicznie, że u jednego pacjenta stwierdzono pasożyty w badaniu Salvią, a po przejściu pełnej kuracji Nadieżdy Siemionowej diagnostyka ich nie wykrywała i podobno polepszyło się samopoczucie. Jednak warto by było, żeby w tym miejscu pojawiły się bezpośrednie opinie osób, które osobiście stosowały system Siemionowej. Takie informacje z pewnością moga pomóc innym. Zapraszamy do opisywania, jak przeżyliście kurację, jakie były Wasze oczekiwania i czy zauważacie poprawę w samopoczuciu. Nie trzeba dodawać, że najbardziej interesujące będą relacje, w których ktoś widział w kale martwe pasożyty. yaroslav Posty: 3Dołączył(a): Pt lut 08, 2008 5:28 pm Re: Jak stosowałem metodę Siemionowej – osobiste doświadczenia. przez Mariusz Wt maja 13, 2008 9:39 pm Nie trzeba dodawać, że najbardziej interesujące będą relacje, w których ktoś widział w kale martwe tak, to byłby najlepszy sprawdzian efektywności dla wielu. Niestety w większości przypadków to nie jest możliwe, dzięki trawieniu Mariusz Posty: 66Dołączył(a): Pt lut 08, 2008 5:28 pm Re: Jak stosowałem metodę Siemionowej – osobiste doświadczenia. przez soel Wt maja 27, 2008 4:23 pm Może to nie najlepsze miejsce na mój post bo dopiero robię przymiarkę do przeprowadzenia kuracji. Z pewnością już bym ją przeprowadziła, niestety problem jest w przygotowaniu produktu do kuracji - pestek dyni. Siemionowa zwraca uwagę, że mają to być świeże pestki (suszone nie działają) tak więc - chcąc nie chcąc muszę czekać aż dynie wyrosną i te pestki będą do zdobycia. W międzyczasie przygotowuję inne produkty - mam już część potrzebnych ziół. Nawiasem mówiąc sama przygotowałam nalewkę z jaskółczego ziela bo wg mnie te w aptekach są Sama też robię nalewkę z orzecha włoskiego, a w tym roku mam też zamiar zrobić taką nalewkę z orzecha czarnego. Te wszystkie preparaty jeśli już są do kupienia to niestety - nieproporcjonalnie do kosztów produkcji. W międzyczasie zużyłam 3 opakowania vermoxu i jedną buteleczkę vernicadis, obecnie stosuję ParaproteX, balsam kapucyński, zapper. Mam zamiar przeprowadzić kurację kamalą. To wszystko dlatego, że podejrzewam zakażenie skóry jakimś rodzajem nicienia, nie jestem też pewna czy przypadkiem nie zasiedlił mnie jakiś tasiemiec (oby nie) soel Posty: 61Dołączył(a): So kwi 05, 2008 7:03 pm Re: Jak stosowałem metodę Siemionowej – osobiste doświadczenia. przez Mariusz Śr maja 28, 2008 10:15 pm niestety problem jest w przygotowaniu produktu do kuracji - pestek dyni. Siemionowa zwraca uwagę, że mają to być świeże pestki (suszone nie działają)nie tylko Siemionowa o tym pisze, również tacy zielarze jak: prof. hab Ożarowski, Poprzęcki i wielu innych. Pestki mogą być wysuszone. Nie wiem jak obierzesz takie które nie są wysuszone. Nie powinny być tylko bez łupinek aż do czasu użycia. Nawiasem mówiąc sama przygotowałam nalewkę z jaskółczego ziela bo wg mnie te w aptekach są my Polacy za mało zarabiamy Nawiasem mówiąc wiele produktów można samemu wykonać. Jeśli ktoś ma na to czas i chęć. w tym roku mam też zamiar zrobić taką nalewkę z orzecha czarnegoa skąd zdobędziesz orzechy czarne?Te wszystkie preparaty jeśli już są do kupienia to niestety - nieproporcjonalnie do kosztów produkcji. W międzyczasie zużyłam 3 opakowania vermoxu i jedną buteleczkę vernicadis, obecnie stosuję ParaproteX, balsam kapucyński, zapper. I jakie efekty? Obserwując, zauważa się iż samo łykanie magicznych kapsułek nie pomaga. Mariusz Posty: 66Dołączył(a): Pt lut 08, 2008 5:28 pm Re: Jak stosowałem metodę Siemionowej – osobiste doświadczenia. przez soel Cz maja 29, 2008 5:05 pm 1. Co do pestek dyni - wypowiedzi z którymi się spotykałam mówią, że pestki dyni winny być świeże, nie suszone. Ja to rozumiem jednoznacznie, muszą pochodzić ze świeżej dyni. Zobacz tutaj: co do oceny: tanie - drogie - masz rację, to zależy ile zarabiamy. W moim jednak przekonaniu, za kwotę ok. 40 zł można przy naprawdę minimalnym nakładzie swojej pracy, mieć nie 100 ml , a przynajmniej 10 razy tyle czyli około 1 litra nalewki3. co do czarnego orzecha - po prostu ustaliłam już i wiem na pewno, że w moim mieście rosną przynajmniej dwa okazy tego drzewa i liczę, że uda mi się zdobyć te orzechy, jako że owoce czarnego orzecha nie są traktowane jako jadalne4. z tego co napisałam nie wynika raczej, że mam zamiar poprzestać na łykaniu "magicznych kapsułek". Uważam jednak (a nie jest to tylko moja opinia), że wielu osobom wymienione przeze mnie preparaty pomagają. Jak zaznaczyłam, zanim będę przygotowana "technicznie" do przeprowadzenia kuracji wg Siemionowej próbuję robić od ręki to co mogę, aby jak najszybciej jeśli nie całkowicie to przynajmniej częściowo albo się pozbyć, albo zahamować namnażanie pasożytów soel Posty: 61Dołączył(a): So kwi 05, 2008 7:03 pm Re: Jak stosowałem metodę Siemionowej – osobiste doświadczenia. przez Mariusz Wt cze 03, 2008 7:30 pm soel: 1. w Szkole Zdrowia używają świeżo obranych pestek. Nie chodzi o takie mokre, bo nawet niemożliwe jest ich obrać. To samo pewno mają na myśli pozostali autorzy, chyba że pospisywali z innych źródeł. 2. Metoda jest tak pomyślana by użyte produkty były niejako elementem pożywienia. Wyłącznei naturalne skłądniki. Zaletą tej metody jest właśnie to iż bardzo wiele produktów można wykonać we własnym zakresie. Między innymi dlatego ta metoda cieszy się powodzeniem, bo człowiek przestaje być dojony z pieniędzy. Co do tematu gotowych produktów do kupna, owszem poszostaje jeszcze temat wysokich kosztów produkcji i rejestracji nietórych produktów. Naprawdę są to niemałe koszta o których zazwyczaj się nie myśli. Myślę że jakby Państwo i urzędy poobniżały opłaty wtedy producenci by ceny zniżyli. 3. mała próba porady: mam nadzieję iż nie ma tam dużej ilości spalin samochodowych, by nie okazały się te orzechy trucizną zamiast lekarstwem. 4. "technicznie" do przeprowadzenia kuracji wg Siemionowej próbuję robić od ręki to co mogę, aby jak najszybciej jeśli nie całkowicie to przynajmniej częściowo albo się pozbyć, albo zahamować namnażanie pasożytówSłusznie Mariusz Posty: 66Dołączył(a): Pt lut 08, 2008 5:28 pm Re: Jak stosowałem metodę Siemionowej – osobiste doświadczenia. przez Mona Wt lip 15, 2008 2:38 pm Witam wszystkich. Moje doświadczenia związane z kuracją Siemionowej dotyczą leczenia w ten sposób mojego 11-letniego syna. Od 4 lat cały czas miałam problem ze zdrowiem syna, a na oberonie, za pomocą którego diagnozowałam dziecko ciągle pojawiały się pasożyty różnego rodzaju. Dziecko leczone było przez lekarza homeopatę w Warszawie różnymi naturalnymi sposobami, oprócz leków homeopatycznych, między innymi nalewkami (sok z kiszonych ogórków+czosnek, sok z kapusty kiszonej+czosnek, imbir z sokiem z cytryny). Do tego dołączane było leczenie chemicznymi lekarstwami (Zentel, Pyrantelum, Metronidazol,Vermox). Jeśli stan dziecka był zły dawkowanie było zwiększane, ale nie przynosiło to poprawy. Jak udało się wytępić jednego pasożyta "wchodził" na jego miejsce inny (cały czas były 3 lub 4 zdiagnozowane). W 1 roku leczenia było dobrze, pasożyty wydawać by się mogło zostały usunięte. Kolejnego roku było już gorzej, czas leczenia się wydłużył a dziecko było osłabione i coraz bardziej wymęczone ciągłymi dolegliwościami (biegunki, potworne bóle brzucha, bladość, wychudzenie, nerwowość, ciągłe infekcje dróg oddechowych - stała obecność w organizmie glisty ludzkiej). Dodam, że stosowałam nalewkę z łupin orzecha czarnego, Vernicadis, kąpiele ziołowe z późniejszym goleniem pasożytów wychodzących przez górne partie pleców okolice uszu i szyi, stosowałam u syna również Zapper. Pasożyty jednak wydawało mi się że nic sobie z tej ciągłej walki nie robią. Byłam naprawdę załamana, dziecko najzwyczajniej ginęło mi w oczach. Jego zarobaczenie było ogromne bo jak lekarz przepisał mu ponownie Metronidazol wymiotował pasożytami!!! Dużo mogłabym na ten temat jeszcze pisać, w maju tego roku dostał rzutów gorączkowych. Jednego dnia miał stan podgorączkowy następnego 40,5 stopnia gorączki. I tak w kółko, skóra w miejscach najbardziej wrażliwych pokryła się plamami i wypryskami-były to toksyny wyrzucane pod skórę z organizmu, który sobie już nie radził. Szukałam w internecie informacji o pasożytach, leczeniu i trafiłam na książkę Siemionowej. Byłam tak zdesperowana i przerażona tym co się dzieje z moim dzieckiem, że w trakcie tych rzutów gorączki zastosowałam 1 lewatywę (było to wieczorem) a następnego dnia rano gorączki już nie było i nie pojawiła się do dzisiaj. Przeprowadziłam kurację, która trwała 3 tygodnie wszystko zgodnie ze wskazówkami Siemionowej, oczywiście ja również ją stosowałam. Nie patrzyłam czego nie mogę zrobić (bo w książce jest mowa o rozmaitych zabiegach), tylko robiłam co było w mojej mocy. Z każdym dniem syn czuł sie coraz lepiej, 3 dnia pojawiły się u niego na nogach (od kolan do kostek) kreseczki brązowo-czerwone. Z początku wystraszyłam się że to znowu toksyny, ale okazało się że to pasożyty uciekające z przewodu pokarmowego. Ponieważ nie korzystałam z sauny zaczęłam stosować kąpiele z dehelmintykiem 1. Było lepiej, a po dehelmintyzacji zasadniczej plamki zniknęły zupełnie. Dziecko nabrało rumieńców, nic go nie boli, jak nie ten chłopak ! Pewne rzeczy stosuję oczywiście nadal i nie mam zamiaru zrezygnować (dieta rozłączna, stewia). Oczywiście mam zamiar zastosować kurację ponownie, aby te doświadczenia pozostały złym wspomnieniem. Ale się rozpisałam. Jak będą jakieś pytania chętnie odpowiem. Mona Posty: 58Dołączył(a): Wt lip 15, 2008 1:43 pm Re: Jak stosowałem metodę Siemionowej – osobiste doświadczenia. przez Roman Śr lip 16, 2008 5:13 pm Dzięki za ciekawe zappera i nalewki z czarnego orzecha uważam za najprostszą i skuteczną terapię Siemionowej też jest dobra,ale bardzo po zapperze następowały reinfekcje?Czy macie (mieliście) w domu psa,kota,chomika,ptaszki,rybki itp?Duże znaczenie ma tez więcej chemii w naszym organiżmie tym łatwiej pasozytom się do nas Clark do eliminacji pasożytów nadal uważam za jednak uważam,że należy ją uzupełniać spożywaniem związków krzemu i piciem wody coś jak to było u syna z krzemem. Roman Posty: 140Dołączył(a): So lut 09, 2008 7:37 pm Re: Jak stosowałem metodę Siemionowej – osobiste doświadczenia. przez Mona Pt lip 18, 2008 5:23 pm Już odpowiadam. Większość pasożytów jakie miał mój syn było umiejscowionych w jelitach. Stosowanie zaperra nie przynosiło oczekiwanych rezultatów, ponieważ nie penetruje on jelit. Nie zgadzam się, że kuracja Siemionowej jest skomplikowana. Mnie też przerażała ilość tych zabiegów i ćwiczeń, ale można ją przejść całkiem sprawnie. Kwestia organizacji i stopnia zdesperowania Ja, tak jak pisałam, nie miałam nic do stracenia a bardzo dużo do zyskania Też zastanawiałam się dlaczego dziecko ciągle "łapie" te pasożyty i doszłam do różnych wniosków. Choroby pojawiły sie odkąd zamieszkaliśmy w mieście bez kanalizacji, na osiedlu wybudowanym na "dzikim" wysypisku śmieci, gdzie różne osoby załatwiały potrzeby fizjologiczne. Ja nie wiedziałam, że tak duże miasto może nie mieć kanalizacji i nie miałam też świadomości jak wpłynie to na zdrowie dziecka. Teraz wiem, że nie tylko mojego, bo w otoczeniu bliższym i dalszym bardzo dużo dzieci jest zarobaczonych i z silnymi alergiami (informacje od rodziców i znajomych pielęgniarek). Wracając do kuracji, stosowałam wcześniej różne środki (goździki, piołun oraz wspomniane wcześniej) bo gdzieś o tym wyczytałam, ale teraz widzę, że ta kuracja łączy w sobie wszystko (dieta, zioła, lewatywy, ćwiczenia) jest KOMPLEKSOWA i w tym upatruję jej skuteczność. Co do krzemu to wcześniej też nie zdawałam sobie sprawy z jego ważności. Zaczęliśmy z synem (od początku kuracji) przyjmować odpowiednik preparatu krzemowego KAO-GSIL (chyba tak się to pisze, nie mogę sprawdzić bo moja książka Siemionowej "ruszyła" już po znajomych) dostępny w kraju. Mona Posty: 58Dołączył(a): Wt lip 15, 2008 1:43 pm Re: Jak stosowałem metodę Siemionowej – osobiste doświadczenia. przez robakzkomputera So lip 19, 2008 11:49 am mona - a jakie pestki dyni stosowałaś-świeże czy obierałaś suche czy ,stosowałaś już obrane ,,kupne,, i ile robakzkomputera Posty: 27Dołączył(a): So lut 09, 2008 7:37 pm Re: Jak stosowałem metodę Siemionowej – osobiste doświadczenia. przez Henryk N lip 20, 2008 9:32 pm Gdzie można kupić dobre niełuskane pestki dyni? Jeśli wiecie - napiszcie. Henryk Posty: 6Dołączył(a): So lut 09, 2008 7:37 pm Re: Jak stosowałem metodę Siemionowej – osobiste doświadczenia. przez Mona Pn lip 21, 2008 8:42 pm Stosowałam pestki takie jakie miałam pod ręką, czyli sprzedawane na bazarze na kilogramy w łupince. Dzień przed dehelmintyzacją zasadniczą obrałam je (to chyba najbardziej pracochłonna czynność podczas całej kuracji ufff) i na następny dzień były gotowe. Ja zjadłam 3/4 zalecanej porcji a syn połowę porcji, więcej nie daliśmy rady:) Mona Posty: 58Dołączył(a): Wt lip 15, 2008 1:43 pm Re: Jak stosowałem metodę Siemionowej – osobiste doświadczenia. przez escondidos Wt lip 22, 2008 8:00 am Ja też kupowałem na bazarze jakimś normalne polskie pestki i były super smaczne. Z mojego doświadczenia – nie kupujecie w marketach, bo zwykle sa jakieś importowane z Chin. Wiadomo ile teraz jest przemysłu w Chinach – cały światowy. Nie ma więc gwarancji, ze nie pochodzą z jakiegoś zanieczyszczonego regionu. Poza tym jak ja na takie trafiłem (zanim sie nie dowiedzialem ze są z Chin) to były strasznie niesmaczne. escondidos Posty: 110Dołączył(a): So lut 09, 2008 7:37 pm Re: Jak stosowałem metodę Siemionowej – osobiste doświadczenia. przez soel Śr lip 23, 2008 9:11 pm Mona, zaciekawiła mnie wiadomość, że zainfekowanie pasożytami wyszło na oberonie, pierwszy raz o tym usłyszałam. Wiem, że na aparacie Mora to wychodzi, ale na oberonie to dla mnie nowość. Miałam robione badanie na oberonie jakiś czas temu, ale było to raczej badanie ogólne stanu zdrowia. Czy to badanie Twojego syna było robione pod kątem pasożytów czy też wyszło to w czasie badania ogólnego? Będę wdzięczna za informację. soel Posty: 61Dołączył(a): So kwi 05, 2008 7:03 pm Re: Jak stosowałem metodę Siemionowej – osobiste doświadczenia. przez Henryk Cz lip 24, 2008 10:55 pm Na jakim bazarze można kupić niełuskane pestki dyni? Mieszkam w Skoczowie, woj. śląskie - u nas nie ma pestek dyni. Henryk Posty: 6Dołączył(a): So lut 09, 2008 7:37 pm Re: Jak stosowałem metodę Siemionowej – osobiste doświadczenia. przez Mona Pt lip 25, 2008 9:47 am Do Soel: z dzieckiem jeżdżę na oberon od kilku lat, konkretnie od 7. Program badania lekarz ustalał w zależności od objawów występujących u dziecka, czyli przeważnie było to wycinkowe badanie. Pełen program był stosowany podczas 1 wizyty i po jakiejś dłuższej przerwie. Jednak pasożyty zostały rozpoznane dopiero 4 lata temu. Nie wiem czy dziecko miało wcześniej pasożyty (na oberonie się nie pokazywały), oprócz potwierdzenia, że w organizmie są obecne krętki borelli ( jak dziecko miało 4 lata przeszło boreliozę po ugryzieniu przez osę). Domyślam się, że rozpoznawanie pasożytów przez oberon zależy od oprogramowania stosowanego do tego urządzenia. Wiem, że w gabinecie do którego chodzę jest ono aktualizowane. Ale też zastanawia mnie to, że gdy u dziecka podczas badania wychodziły 4 rodzaje pasożytów (objawy fizyczne również były bardzo silne) ja przechodząc po nim to badanie (wielokrotnie) dowiadywałam się że u mnie ich nie ma Były grzyby, ale pasożytów nie odczytywał. Jest to sprzeczne z tym co napisała Siemionowa, wręcz niemożliwe żeby 1 osoba w rodzinie miała a pozostałe nie. Nie wiem co o tym myśleć. Mona Posty: 58Dołączył(a): Wt lip 15, 2008 1:43 pm Re: Jak stosowałem metodę Siemionowej – osobiste doświadczenia. przez escondidos Pt lip 25, 2008 2:45 pm Mona, może masz dużą odporność? Albo wyniki są niemiarodajne, sam nie wiem. Ale to, że wykryło te krętki borelli i że dziecko było chore na boreliozę to jak dla mnie dużo znaczący szczegół\, który nie wygląda na zbieg okoliczności (a słyszałem o podobnych zbieżnościach od różnych ludzi, wiec myślę, że coś w tym testowaniu jest powtarzalnego). escondidos Posty: 110Dołączył(a): So lut 09, 2008 7:37 pm Re: Jak stosowałem metodę Siemionowej – osobiste doświadczenia. przez Mona Śr sie 20, 2008 2:47 pm Witam wszystkich, mój syn jest po 2 kuracji Siemionowej, nie była ta kuracja tak długa jak pierwsza (robiliśmy ją na wyjeździe) i trwała 2 tygodnie. Jestem pełna zachwytu i nie mogę uwierzyć jak bardzo może się zmienić dziecko po takim oczyszczaniu z pasożytów. Jest pełne energii, wesołe, nie złości się, nie jest rozdrażnione i płaczliwe. Jest po prostu odmienione! Chciałam dodać jeszcze jedną bardzo ważną rzecz, a mianowicie znikanie wyrośli chrzęstno-kostnej, którą syn miał na przedramieniu. Ta wyrośl została zdiagnozowana u syna 4 lata temu. Przez przypadek zauważyliśmy że dziecko ma jakieś twarde zgrubienie na wewnętrznej stronie przedramienia. Od 4 lat syn jest prowadzony przez lekarza ortopedę. Lekarz poinformował mnie, że jest to właśnie taka wyrośl i że będzie ona "rosła" razem z dzieckiem w miarę wzrostu jego tkanki kostnej, że nie ma możliwości jej wyleczenia i że konieczna jest operacja ponieważ wyrośl ta z czasem uniemożliwi dziecku przywodzenie ręki do tułowia. Poinformował też, że jest to niebezpieczny zabieg ze względu na umiejscowienie wyrośli. Nie zgodziliśmy się z mężem na tą operację mając nadzieję, że znajdzie się jakiś sposób na "wyleczenie" dziecka. Piszę to, bo ze sporej wyrośli stale rosnącej (wielkość sporej śliwki) ledwo został ślad! Syn ma wizytę kontrolną w szpitalu pod koniec roku i mam nadzieję, że do tego czasu nie będzie po niej śladu. Pierwsze zmiany w wyrośli zauważyliśmy podczas 1 kuracji oczyszczającej (nie wierzyliśmy że to się dzieje!) i jest to dla nas niesamowite, że wyrośl która jak wynikało ze zdjęć RTG ma strukturę kostną obrośniętą chrząstką może znikać. W takim razie co to jest tak naprawdę, czyżby rację miała Siemionowa że pasożyty tworzą takie narośla, zgrubienia a my to bierzemy za guzy i podobne twory? Chcę dodać jeszcze, że syn nie był chory od końca maja co w jego przypadku jest rekordem, bo ciągle coś się działo. Jestem bardzo szczęśliwa i mam nadzieję, że skończył się ten horror przez który przechodziliśmy przez ostatnie lata i że będzie teraz tylko lepiej:) Mona Posty: 58Dołączył(a): Wt lip 15, 2008 1:43 pm Re: Jak stosowałem metodę Siemionowej – osobiste doświadczenia. przez Roman Cz sie 28, 2008 1:43 pm A może dobrze jest kupić dynię i samemu wyłuskac wilgotne jeszcze pestki? Roman Posty: 140Dołączył(a): So lut 09, 2008 7:37 pm Re: Jak stosowałem metodę Siemionowej – osobiste doświadczenia. przez escondidos Pt sie 29, 2008 12:58 pm Roman, wilgotnych nie obierzesz w żaden sposób. Próbowałem, ale to się tak wyślizguje, że można zapomnieć. Albo ja jakiś niegramotny jestem. Podobno w tej zielonej skórce jest najwięcej substancji działających na pasożyty, więc jak są świeże w znaczeniu tego samego sezonu (a nie jakieś zleżałe), to działają (i dużo osób mi tak też mówiło, łącznie z jednym zielarzem, do którego mam zaufanie). escondidos Posty: 110Dołączył(a): So lut 09, 2008 7:37 pm Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1 gość
oczyszczanie organizmu z pasożytów forum